Rozmawiałem ostatnio z jednym z moich znajomych, który prowadzi firmę reklamową. Spotkaliśmy się na obiedzie. No może trochę skłamałem,to nie była zwykła rozmowa tylko coś co przerodziło się w intensywny spór, a potem… doszliśmy do bardzo “zdrowoworozsądkowego” wniosku.
Cała batalia toczyła się o to, czy na ulotce lepiej napisać:
np. wiosenna promocja 50% rabatu, czy lepiej podać sumą o ile zostanie obniżona cena tego produktu.
czyli np. wiosenna promocja – obniżka cen o 50 złotych
Jeżeli chodzi o dobrą copywriterską szkołę to oczywiste jest, że podanie np. obniżka o 50 zł. jest skuteczniejszym rozwiązaniem:
– bardziej działa to na umysł potencjalnego klienta ( jest konkretna korzyść)
– łatwiej wyobrazić sobie 50 zł. niż 50%
Jest jednak jeden mały wyjątek. Nie zawsze pokazanie sumy jest najkorzystniejszym rozwiązaniem. Wyobraź sobie, że te 50% oznacza tylko 3 zł. obniżki. W takim przypadku korzystniej jest użyć argumentu 50% rabatu.
Podsumowując:
Gdy organizujesz promocję, wyprzedaż itd. zawsze zadaj sobie pytanie, która opcja w oczach klienta jest bardziej korzystna. Co jest bardziej przyciągające pokazanie procentów, czy wartości o którą obniżasz cenę.
Do takich właśnie wniosków doszliśmy kończąc naszą marketingową batalię, dzięki temu mogliśmy spokojnie dojeść nasz obiad (naleśniki z serem – boskie)
Ciekawe zestawienie roznych opcji jakie mozna zastosowac by wywolac w klijencie korzystne uczucia (w tym przypadku zachecenie do kupienia towaru)
Ja osobiscie sprobuje z moja mamą powiem zeby podniosla mi kieszonkowe o 20% chyba powinno zadzialac lepiej niz powiedzialbym o konkretna kwote:D
Krótko, ale fajnie przedstawione.